Opis spektaklu
Wszystko kręci się wokół historii Aleksandry i Aleksandra (...). Ich związku i morderstwa, jakiego dopuścił się Aleksander na swojej żonie. Po tym, jak zafascynowała go Aleksandra. Ona była jak tlen. A tlen jest upragnionym celem, do którego dążą wszyscy bohaterowie, i motywem, który pobudza ich do wszelkiego działania. Gwałtownie walczą o swoje istnienie, dokonują irracjonalnych i rozpaczliwych gestów (...).
Świat, który wypadł z orbity, dryfuje gdzieś w stanie nieważkości, tracąc wszelkie jasne punkty odniesienia. Jakby wszechogarniający amok zniszczył reguły współżycia ludzi ze sobą. I to nie tylko te pisane, lecz może przede wszystkim te, które wynikają z wrażliwości jednostkowego sumienia. Choć każda z części spektaklu, jakby trochę przypadkowo wyodrębnionych, zaczyna się kobiecym głosem z offu, przytaczającym trawestacje biblijnych pouczeń moralnych (to pozostałość muzycznej konstrukcji dramatu), trudno dostrzec, aby miały jakikolwiek wpływ na postępowanie postaci. I choć słyszymy: Nie będziesz zabijał! A ktokolwiek by zabił, będzie winien sądu - nie wiadomo, kto miałby ów sąd sprawować. Wszystkie istnienia na scenie rozpaczliwie próbują zaczerpnąć trochę tlenu, walczą z gnuśną rzeczywistością i mizerią świata. Czy na zewnątrz, za zabitym dechami oknem, skąd wpada światło, jest inny, lepszy świat? Czy jest tam więcej tlenu?
Bartosz Frąckowiak, Didaskalia