Co w Polsce było pierwsze: książka do chemii czy do fizyki?
2014-08-19 10:19:54 | WarszawaObecnie w Polsce dostępnych jest bardzo wiele podręczników do przedmiotów ścisłych. Większość ma atrakcyjną szatę graficzną i wyglądają znacznie efektowniej niż kilkadziesiąt lat temu. Zmienia się też ich treść. Jeśli trochę poszukać, nie tak trudno na własne oczy przekonać się, jak wyglądały podręczniki do matematyki, fizyki czy chemii, z których uczyli się nasi rodzice i dziadkowie.
Ale jakie były 200 lub 500 lat temu? A może wtedy jeszcze wcale nie istniały?
Matematyka ma bardzo wiele działów, więc ma i nie było jednej książki, która by obejmowała je wszystkie. Arytmetyka stanowi najstarszy dział matematyki i ma ona chyba największe zastosowanie w codziennym życiu. Nie dziwi więc, że jednym z pierwszych polskich podręczników matematycznych (choć napisanym po łacinie) była książka Jana z Łańcuta pod tytułem "Algorytm liniowy z pięknymi zastosowaniami reguły trzech..." wydana w 1513 roku i dotycząca właśnie arytmetyki.
Za pierwszy polski podręcznik do fizyki uznawane jest dzieło Józefa Rogalińskiego "Doświadczenia skutków rzeczy pod zmysły podpadających na publicznych posiedzeniach w szkołach poznańskich Societatis Jesu na widok wystawione i wykładane", którego pierwszy tom ukazał się w 1765 roku. Autor podkreślał, że doświadczenia są bardzo ważne w zrozumieniu tej nauki. Bardzo się angażował w propagowanie fizyki i organizował publiczne bezpłatne wykłady, na które mieli wstęp nie tylko jego uczniowie, ale wszyscy mieszkańcy.
Na pierwszą polską książkę do nauki chemii trzeba było czekać dłużej, czyli do 1807 roku, kiedy to Jędrzej Śniadecki wydał "Początki chemii dla użycia słuchaczów akademickich". Autor tego podręcznika uważany jest za ojca polskiej chemii, stworzył nie tylko podręcznik, ale również podwaliny współczesnej polskiej terminologii chemicznej. Właśnie jemu polszczyzna zawdzięcza nietypowe nazwy pierwiastków takich jak siarka, wodór, węgiel czy krzem. Odbiegają one od spotykanych w innych językach, gdzie utworzono je bezpośrednio od nazw łacińskich. Nie wszystkie pomysły Śniadeckiego przetrwały do dziś, np. tlenu już nie nazywamy kwasorodem a azotu dusieniem.
ip