Wojna jak narkotyk
2010-03-15 09:11:20 | WarszawaKazimiera Szczuka i Bartek Konopka byli gośćmi krótkiego spotkania prowadzonego przez Tomasza Raczka tuż przed niedzielną (14 marca) projekcją oscarowego filmu „The Hurt Locker. W pułapce wojny", wyświetlanego w warszawskim Kinie Kultura.
Ona zdeklarowana feministka, on nominowany do statuetki w kategorii krótkometrażowego filmu dokumentalnego za "Królika po berlińsku", czyli rozmowy o genderowym aspekcie przyznawania tegorocznych nagród, drodze po Oskara i tegorocznym zwycięzcy.
Kilka faktów zdecydowanie podkreśla rangę tryumfu Kathryn Bigelow, m.in. kwestia rywalizacji z faworytem - "Avatarem" Jamsa Camerona, skromny, jak na Amerykę budżet dzieła oraz sam fakt płci twórczyni. Jest to bowiem pierwsza kobieta, uhonorowana Oskarem za reżyserię. I to bynajmniej nie kobiecego filmu.
„The Hurt Locker. W pułapce wojny" to film o współczesnych mężczyznach decydujących się na roczne kontrakty, a potem odliczających dni do końca misji w danej kompanii. Oni walczą na irakijskiej wojnie, która kieruje się swoimi prawami, bez ściśle określonego celu, a nawet wroga. Spoglądanie śmierci w oczy, niepewność każdej kolejnej minuty wyzwala najgłębsze pokłady adrenaliny, jest indywidualną używką każdego z żołnierzy. Wreszcie uzależnia nie tyle jako misja, posłannictwo, co jako sposób na życie, zawód, funkcja. Pułapka o śmiertelnych sidłach, która przeklasyfikuje system wartości człowieka. "Zgiełk bitwy jest silnym, często śmiertelnym nałogiem, wojna jest jak narkotyk".
Krótko przed projekcją Tomasz Raczek relacjonował, ze w filmie Bigelow nawet montaż jest "męski". Nie tylko historia, sytuacja, postacie, sprawa. Męski jest cały film nagrodzonej kobiety. „The Hurt Locker. W pułapce wojny" miał się stać, słowami Camerona, prywatnie byłego męża reżyserki, "najlepszym filmem o wojnie od czasu Plutona". Oto i on.
Kamila Kapiszka
(kamila.kapiszka@dlastudenta.pl)