Opis spektaklu
Po raz pierwszy zrobiliśmy z Jurkiem Satanowskim „Dancing” 28 lat temu. Byłam początkującą aktorką, on zaczynał jako kompozytor. Przyszłam do niego z pomysłem, żeby zrobić coś z „Karnetu balowego” Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Powstało widowisko telewizyjne, płyta – do dziś można ją kupić. Teraz doszliśmy do wniosku, że warto wrócić do tej poezji, bo w jego i w moim życiu zmieniło się tyle, że znaczy ona dla nas zupełnie co innego. Zaczęłam znowu czytać te wiersze i na nowo zachwyciłam się ich urodą. Przede wszystkim tych, z których wcześniej zrezygnowaliśmy, bo były o śmierci i przemijaniu, nieuchronności losu, który tylko na chwilę daje szczęście, bo zapomina, z kim ma do czynienia. W spektaklu pojawi się choćby „Przekwitła tancerka”, do której wcześniej nie dorośliśmy. Wówczas wykreślone wiersze stają się esencją dzisiejszego spektaklu. Trzeba inaczej czytać tę poezję, dlatego powstała też nowa muzyka, moim zdaniem, zjawiskowej urody. Wydawało nam się z początku, że ten powrót do dawnego tematu i tworzywa będzie prosty. Okazało się, że nic nie jest proste, bo całe życie minęło, wszystko jest inaczej. Powstało widowisko, którego się nie spodziewaliśmy. „Dancing” mieści się między gatunkami. Poezja i bardzo specjalna muzyka, opowieść teatralna z baletem czy teatrem tańca Jarosława Stańka. Im więcej mówi się o kryzysie i pieniądzach, tym bardziej widać, że ten naród szczerze potrzebuje poezji. To obłęd – wszystkie sale, gdzie czyta się wiersze, pękają w szwach. Na Krakowski Salon Poezji od rana ustawiają się kolejki. A Pawlikowska i jej poezja to potęga, ma specjalne miejsce w duszach Polaków.
Krystyna Janda/teatrpolonia.pl