Samotny Zachód
Opis spektaklu
Martin McDonagh - dramatopisarz młodego pokolenia, okrzyknięty został przez krytykę "mistrzem portretowania codzienności z uniwersum w tle". Znawcy zachwycają się mistrzostwem języka jego sztuk: specyficzną melodią, zwięzłością, świadomymi błędami. A karierę na scenach młody Irlandczyk robi wcale nie dlatego, że porusza stereotypy dotyczące Irlandii, ale dlatego, że ich unika, skupiając się na prostych relacjach międzyludzkich.
Michał Żebrowski i Tomasz Kot (znany głównie z ekranu: m. in. "Skazany na bluesa", serial "Niania") - obaj młodzi, niezwykle popularni, ale każdy z nich z absolutnie innym dorobkiem, każdy o innym warsztacie aktorskim - po raz pierwszy spotykają się na scenie. Do tego w rolach, w których każdego z nich trudno sobie wyobrazić.
Ich postacie to zgnuśniali, obleśni, leniwi bracia, spędzający czas w fotelach - głównie na wzajemnym dogryzaniu sobie. Przez większość czasu klną jak szewcy. Obaj bracia budzą wstręt, obrzydzenie, przerażenie, ale już za chwilę śmieszą do łez po to, by w zaraz znów roztkliwić, a pod koniec zaintrygować i bardzo przejąć.
Michał Żebrowski o Tomaszu: "... Tomek Kot był moim pomysłem, uważałem, że byłby do roli Colemana najlepszy, ale od razu machnąłem ręką, bo wydało mi się, że jest piekielnie zajęty. Zadzwoniliśmy i okazało się, że w ciągu kilku dni udało się tak poprzestawiać nagrania, spotkania i próby Tomka, że dość szybko mogliśmy zacząć wspólne próby (...). Tomek wniósł do spektaklu nową energię i świeżość. Widziałem go w Teatrze Bagatela, dawno, tuż po szkole chyba. Zauważyłem wtedy, że to ewidentnie aktor inteligentny i o takiej indywidualności, że potrafi w sposób bardzo prosty przefiltrować przez siebie to, co mówi reżyser i cały czas być postacią i Tomkiem Kotem jednocześnie. Przy swoich warunkach fizycznych, angażuje inteligencję i mózg, by wszystko dogłębnie zrozumieć. Efekt jest poruszający. Taki konglomerat wartości, to bomba atomowa na scenie..."
Eugeniusz Korin, reżyser spektaklu: "... Tak naprawdę "Samotny zachód" mógłby zostać napisany gdziekolwiek, na przykład w Polsce (...). Jeżeli odejmiemy irlandzkie nazwy, imiona i realia, to tak naprawdę mogłoby się to dziać "gdzieś w Polsce". Bieda, ból istnienia, chęć bycia kimś lepszym, kimś innym. Ten przekaz jest bardzo uniwersalny, bo "Samotny zachód" jest szalenie prosty, jeżeli chodzi o przesłanie: Nawet najgorszy człowiek jest wart tego, aby pokładać w nim nadzieję. Nie można skreślać nikogo - nawet najgorszego, bo nawet w nim, gdzieś tam, tli się iskierka Pana Boga. Na scenie mamy oto:Dwóch braci - jeden zamordował ojca, a drugi to wykorzystał, zaszantażował go i czerpie z tego zyski,Dziewczynę - sprzedaje bimber, uwodzi starszych mężczyzn i jeszcze się tym szczyci; a na dodatek jest zakochana w księdzu,Księdza - alkoholika, który nie daje sobie rady z parafią, tchórzliwego samobójcę.Panopticum najbardziej obrzydliwych ludzkich cech, postaw. Prawda jest jednak taka, że geniusz autora odnajduje w tym wszystkim Pana Boga. I to jest najlepsze, co może się zdarzyć we współczesnym tekście. Autor - nic nie upraszczając, nie pudrując rzeczywistości, nie dodając happy endów - z jednej strony próbuje powiedzieć prawdę, a z drugiej strony - ta prawda jest bardzo budująca..."